Z powodów technicznych dopiero dziś wstawiam komentarz "1000 KONI..." na temat wczorajszego wyścigu.
Nowa czołówka przyprawiła mnie o dreszcze. Może dlatego że tak długo wszyscy oczekiwaliśmy rozpoczęcia nowego rozdziału w historii królowej motorsportu. Drugą rzeczą, która zwróciła moją uwagę była paleta barw, która pojawiła się na polach startowych. Dopiero teraz, w pełnej okazałości różnorodnych kształtów sekcji bocznych i innowacyjnych wlotów powietrza, przednich skrzydeł, trochę dziwacznie wyglądających (na tle wcześniejszych lat) tylnych spoilerów, przy blasku lumenów bijących z oświetlenia toru dało się zobaczyć chyba wszystkie najważniejsze kolory. Niebieskie williamsy, biało-czerwone haasy i alfy, piękne srebrne mercedesy, czerwone winem ferrari, różowe alpiny, butelkowe astony, klasyczne już granatowe red bulle czy siostrzane włoskie byczki z Faenzy były pięknym widokiem. Lakier matowy czy połysk - bez znaczenia. Chyba mimo wcześniejszych ocen, wszystkie bolidy imponowały wyglądem. I to nie tylko "maścią". Tak jak wspominali już komentatorzy oraz eksperci przed i w czasie wyścigu, dobrze robi Formule 1 ta mozaika rozwiązań technicznych i pomysłów inżynierów.
Fot. 1. Carlos Sainz i Charles Leclerc po zwycięskim GP Bahrajnu
Co do samego wyścigu. Jestem pod wrażeniem (chyba jak wszyscy) progresu Ferrari. Żal było mi Verstappena, którego pojedynek z prowadzącym Leclerciem już przechodzi do historii GP Bahrajnu i F1. Właściwe było porównanie tego starcia przez dziennikarzy Eleven Sports do "zabawy" Nico i Lewisa na początku ery hybrydowej (już 8 lat temu!) na tym samym torze. Holender zasługiwał na podium, tak samo jak jego kolega zespołowy. Pomimo że również nie kibicuję Red Bullowi, to tak tragicznej końcówki wyścigu w postaci awarii nie życzę nikomu. Gasly już drugi rok z rzędu nie może dotrzeć do mety. Do trzech razy sztuka, więc pewnie uda się za rok. Mam nadzieję, że w jakiejś bardziej perspektywicznej ekipie. Brawo dla Tsunody, który po raz kolejny ratuje honor AlphaTauri w tym piaszczystym kraju.
Cieszę się z sukcesu Magnussena, który (jak pisałam ostatnio na blogu) udowadnia, że jak ma dobre auto, to potrafi dowieść punkty. Miło było patrzeć na pojedynki samochodu Haasa z każdym innym zespołem. Alfa Romeo trafiła z doborem kierowców. Debiut pierwszego Chińczyka w F1 został ozdobiony odważną jazdą i punktami. Bottas trochę się męczył np. z Tsunodą, nie obyło się też bez fatalnego startu, ale ważne że skończyło się niezłym dorobkiem oczek.
Szkoda mi kierowców Astona i McLarena. Zaczynając od stajni Lawrence'a Strolla, gdzieś przez ostatni rok stracili moc. Nico Hulkenberg nie miał więc okazji do przypomnienia o sobie, choć jak na brak przez tyle czasu jazdy w realnym (a nie symulacyjnym) kokpicie uważam że spisał się nieźle kończąc wyścig bez szkód.
Nawiasem mówiąc, nie chcę skreślać Latifiego czy Strolla, ale Kanadyjczycy nie pokazują atutów. Jeśli postawa Nicolasa i Lance'a się utrzyma na niskim poziomie, to nie dość że nie obędzie się (niestety) bez hejtu wrzeszczących na pay-driverów, to jeszcze bez perspektyw na istotniejsze momenty w karierze albo jej kontynuację.
Co do McLarena, nie będę skreślała stajni z Woking. Zbyt długo są w F1, by nie uporać się z problemami. Myślę, że przynajmniej Norris dogoni górne rejony tabeli. Tak samo śmiem twierdzić, że Mercedes, mimo ewidentnego braku mocy, rozwiąże kłopoty. Teraz właśnie Hamilton może udowodnić kibicom (którzy ze względu na wyczyny Mercedesa w latach 2014-2021 podważali jego wyniki argumentem świetnej maszyny do jazdy), że jest niepowtarzalnym kierowcą. Russell zasłużył na pochwałę. Nie odstawał w czasie wyścigu od partnera z zespołu.
Nie zapominajmy o bolidach z jednostką napędową Renault. Dublet punktów zawodników Alpine i ich jazda blisko siebie to zapowiedź interesującego pojedynku nie tylko między nimi, ale i mieszania w punktowanych rezultatach poszczególnych wyścigów.
Bezbłędna jazda Leclerca, uważna Sainza oraz przygotowanie całego sztabu mechaników łącznie zasługują na owacje na stojąco. Pit stopy rzędu 2.33 (Sainz) czy 2.54 (Leclerc) imponowały w porównaniu do słabego wczoraj w tej kategorii Mercedesa czy całkiem niezłego Red Bulla (2.62 i 2.63, to kolejno czasy najszybszych wymian opon u Byków, czyli wg tabeli DHL 8. i 10. lokata wśród najszybszych pit stopów), który w historii tego sportu niejednokrotnie był nie do pokonania w tej "dyscyplinie".
Na początku sezonu brakuje mi tylko jednego - zapowiedzi, że są trzy lub cztery główne siły do tytułu w klasyfikacji konstruktorów. Wolałabym, żeby nie tylko Ferrari i Red Bull walczyły o mistrzostwo, ale bezpośrednio też inne zespoły. Mam nadzieję, że pozostałe rundy dostarczą nam tak samo wielu emocji w środku stawki jak i na jej szczycie.
---------
korzystałam: www.formula1.com; www.fia.com
Komentarze
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz skomentować post - zapraszam! Pamiętaj jednak o szacunku dla autora, innych komentujących oraz osób wymienionych w artykułach.