Sześćdziesiąta rocznica założenia McLaren Racing w 1963 przez Bruce'a McLarena przypada na ten sezon F1. Przypominają o tym (wprawdzie nierzucające się w oczy) jubileuszowe znaczki umieszczone na bolidach zespołu z Woking. Dzisiaj przypatrzę się właśnie tamtemu sezonowi założyciela stajni, którego niestety Nowozelandczyk nie mógł zaliczyć do udanych. Był to pierwszy mistrzowski sezon geniusza za kierownicą, jakim był Szkot Jim Clark z Lotusa. Dominacja złożona z 70% wygranych wyścigów, 60% uzyskanych najszybszych okrążeń oraz 70% zdobytych pole position w sezonie mówią same za siebie i niejednokrotnie na blogu pisałam o moim ulubionym kierowcy. W takich warunkach Bruce McLaren (można powiedzieć, że jakimś cudem) sklasyfikował się na 6. pozycji w generalce. Cudem, bo w omawianym roku nie zdobył w królowej motorsportu ani jednej wygranej, ani pole position, ani najszybszego okrążenia wyścigu ani też żadnego kółka Nowozelandczyk nie przejechał jako lider stawki. Przypomnijmy