Dłuży się już nam trochę czekanie za otwarciem kolejnego sezonu królowej motorsportu. Pozostał miesiąc do pierwszego zgaśnięcia świateł na polach startowych w Bahrajnie. Z powodu trochę dziwnego sezonu ogórkowego (cisza, nuda, potem wiadomość typu Hamilton od 2025 w Ferrari...) oraz perspektywy raczej mało zaskakujących malowań na nadchodzący sezon (patrząc na to, co działo się w zeszłym roku), postanowiłam odkopać wyścig sprzed 60 lat - pierwszy, który witał stawkę F1 na austriackiej ziemi oraz jedyny, który odbył się na torze Zeltweg. Układ prawostronnego toru był prosty, na okrążenie - długie na 3,2 km - składało się przejechanie w dwie strony odwróconej "L"-ki. Dwie długie proste pozwalały na jechanie z pełnym gazem w podłodze przez znaczną większość okrążenia. Kierowcy musieli wykonać jednak aż 105 kółek. Cała stawka 21 pilotów jechała bolidami napędzanymi silnikami o pojemności 1500 cm3, widlastymi "ósemkami" (z wyjątkiem Lorenzo Bandiniego, któreg