Grand Prix Kanady 2022 przeszło do historii, więc przedstawiam kilka moich spostrzeżeń po rywalizacji na torze upamiętniającym Gillesa Villeneuve'a. Spodziewałam się jeszcze przed zgaśnięciem czerwonych świateł, że Alonso, będący po wewnętrznej stronie pierwszego zakrętu, wyprzedzi już na początku Maxa Verstappena, ale cwanym lisem w tym przypadku okazał się nie Fernando, ale Holender z Red Bulla. Max na 5. z 70 okrążeń wypracował sobie ponad trzy sekundy przewagi nad drugim wtedy Carlosem Sainzem - jedyną nadzieją Ferrari na ten wyścig (z uwagi na karę cofnięcia na tył stawki Charlesa Leclerca z racji włożenia do auta komponentów spoza limitu części wymiennych). Tymczasem trwa seria awarii jednostek napędowych, tym razem padł silnik w bolidzie Sergio Pereza. Czyżby przerobiona Honda miała znowu problemy? Tym odpadnięciem z wyścigu Meksykanina na pewno ucieszył się Leclerc - dzięki nieszczęściu zawodnika Red Bulla Monakijczykowi z Ferrari brakuje tylko 3 oczek, by wyró