Wiele słyszy się, że Mercedes na tegoroczną kampanię ma w zanadrzu plany wersji B bolidu W14 na wypadek kolejnego złego początku. Dziś chcę pokazać samochód, który stał się ulepszoną wersją lotusa 49 i pozwoliła brytyjskiej stajni Colina Chapmana zdobyć tytuł mistrza świata konstruktorów. Temat malowań nowych konstrukcji, który rozgorzał jak zawsze w okolicach stycznia i lutego, też dawno już opadł, ale to co się dzieje w aspekcie barw na bolidach F1, ma swój początek w pojawieniu się na GP Hiszpanii 1968 kolorów sponsora ekipy Lotus. Świat motorsportu ujrzał właśnie podczas tamtego wydarzenia czerwono-biało-złote barwy nikotynowej marki Gold Leaf (notabene zaraz po śmierci najważniejszego członka zespołu, dwukrotnego mistrza świata Jima Clarka). To właśnie dzięki Lotusowi mamy od tamtej pory walki o sponsoringi tytularne, wpływy na barwy zespołowe czy też rozmieszczenie reklam. Choć patrząc na tegoroczne prezentacje kolorów bolidów ta tendencja chyba będzie spadkowa w porówn